Tegoroczny wyjazd różnił się od poprzedniego – choć odwiedziliśmy te same miejsca, całość wyglądała zupełnie inaczej. Już pierwszy dzień miał nowy charakter, ponieważ zrezygnowaliśmy z pływania kajakami, co pozwoliło nam lepiej się zintegrować i spędzić więcej czasu razem.
Drugi dzień był bardziej wymagający, bo trasę, którą w poprzednich latach pokonywaliśmy w dwa dni, tym razem zrobiliśmy w jeden. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na atmosferę – ta była świetna, tworzona przez ludzi, którzy doskonale wiedzieli, po co tu przyjechali.
Trzeciego dnia czekała nas znajoma trasa, ale inny nocleg – zatrzymaliśmy się w gościńcu „Bar u Mam” w Mikaszówce. Codziennie uczestniczyliśmy we Mszach św. koncelebrowanych, a słowo głosił ks. Marek Jaśkowski, proboszcz parafii w Surgucie na Syberii.
Pogoda dopisywała – nie było ani za gorąco, ani za zimno. Co prawda drugiego dnia złapał nas lekki deszcz, ale nie zepsuło to nastroju. Był czas na modlitwę, wysiłek fizyczny (szczególnie podczas wyścigu do śluzy w Mikaszówce), a nawet wspólne gotowanie – jednego ranka zaserwowaliśmy sobie szakszukę.
Nie zabrakło też rozrywki – część uczestników zorganizowała „arenę walk” dla pająków, co wywołało sporo śmiechu.
Zanim się obejrzeliśmy, cztery dni minęły bardzo szybko. Choć trzeba było wracać, nikt nie mógł powiedzieć, że był to czas zmarnowany – wręcz przeciwnie, w pełni wykorzystany i pełen pięknych wspomnień.
